Bieszczady24 online

stdarek



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Historia Bieszczad
 

OD SZLAKU BURSZTYNOWEGO DO OBWODNICY CZYLI DZIEJE BIESZCZADÓW Z LOTU PTAKA

Trudno mówić o odrębnej historii Bieszczadów i w ogóle o historii jakichkolwiek gór. Góry bowiem, odległe od wielkich miast, głównych centrów cywilizacji i ośrodków władzy , z natury rzeczy bywają widownią jedynie epizodów wielkich wydarzeń i procesów historycznych, które rozgrywają się na dalekich nizinach, i to zwykle epizodów mniej ważnych. Spróbujmy jednak naszkicować tło dziejowe, bez którego trudno będzie Czytelnikowi zrozumieć szczegółowe fakty z przeszłości omawianych w przewodniku wsi i miasteczek. Kilka najciekawszych tematów historycznych przedstawimy bardziej szczegółowo w osobnych artykułach, tu więc zasygnalizujemy je tylko.
Pierwsze wiadomości o obecności człowieka na terenie Bieszczadów mamy z III tysiąclecia przed Chrystusem. W dolinie Sanu ( w rejonie Tarnawy ) archeolodzy odkryli pochodzące z tego okresu ślady pobytu koczowniczych pasterzy, należących do tzw. kultury ceramiki sznurowej. Około roku 1000 p.n.e. pojawiły się w tych stronach rolnicze ludy kultury łużyckiej, a w początkach naszej ery gościli tu Celtowie. Z tego samego czasu pochodzą świadectwa istnienia szlaków handlowych przecinających Karpaty - w kilku miejscowościach bieszczadzkich odnaleziono monety rzymskie, pozostawione zapewne przez kupców wyprawiających się po bardzo ceniony wówczas bałtycki bursztyn.

Pod koniec starożytności przeciągały przez bieszczadzkie przełęcze ludy
germańskie w drodze na Nizinę Panońską, po nich pojawili się Słowianie. Wszystkie te ruchy ludności nie pozostawiły jednak po sobie trwalszych śladów. O ciągłości osadniczej możemy mówić dopiero od czasów wczesnohistorycznych. Wiadomo, że w X w. wokół grodów w Sanoku i Przemyślu istniały już spore skupiska osad rolniczych.
Od czasów pierwszych Piastów po połowę XIV stulecia tereny dzisiejszych Bieszczadów wchodziły w skład państwowości ruskiej, początkowo Rusi Kijowskiej, po jej upadku - samodzielnego księstwa halickiego. Dla samych gór niewiele z tego wynikało. Stałe osady ludzkie rozwijały się w tym okresie na pogórzu, gdzie warunki dla rolnictwa były bardziej dogodne. W górskich dolinach mogły istnieć co najwyżej nieliczne sadyby wzdłuż szlaków handlowych. Sytuacja uległa zasadniczej zmianie w 1340 r., kiedy Ruś Halicką przejął po wygaśnięciu dynastii Romanowiczów król Kazimierz Wielki, z zwłaszcza kiedy w 1387 r. królowa Jadwiga formalnie przyłączyła ją do Korony Polskiej. Dzisiejsze Bieszczady znalazły się wówczas w składzie ziemi sanockiej. W ciągu dwóch następnych stuleci, w wyniku energicznej akcji osadniczej prowadzonej przez rody szlacheckie, które otrzymały w Bieszczadach wielkie nadania ziemskie, a także przez królewskich starostów z Sanoka i Przemyśla, powstała znakomita większość bieszczadzkich miejscowości. Szczególnie wyróżniły się rody Balów i Kmitów, których poddani do końca XVI w.

zasiedlili odpowiednio doliny Solinki i Sanu aż po przełęcze w głównym grzbiecie Karpat. Przez kolejne dwa wieki w Bieszczadach nie działo się wiele, jeśli pominąć przemarsz w 1657 r. sprzymierzonych ze Szwedami wojsk siedmiogrodzkich Rakoczego, które w odwrocie spustoszyły wsie w dolinie Osławy, oraz nieustającą, zwykłą na pograniczu plagę rozbójnictwa. Szczególnie niebezpieczne były wielkie bandy przybywające z południowej, wówczas węgierskiej strony Karpat; cieszyły się one poparciem tamtejszych magnatów, czerpiących z tego procederu niemałe zyski. Ci tzw. Tołhaje potrafili niszczyć całe wsie i mordować lub uprowadzać ich ludność. Dla obrony przed nimi sanocka szlachta organizowała specjalne oddziały zbrojne, zwane "smolakami", gdyż służyli w nich przeważnie dobrze znający góry smolarze.


PRZEZ DZIEJOWE ZAWIERUCHY

Już przy pierwszym rozbiorze Polski w 1772 r., całe górskie pogranicze wraz z Bieszczadami dostało się pod panowanie austriackie. Nie zmieniło to zresztą w znaczącym stopniu układu stosunków w górskich wioskach. Tyle że dawne królewszczyzny przeszły na własność nowego rządu jako tzw. dobra kameralne; później sprzedawano je na licytacji prywatnym właścicielom. Podjęta przez cesarza Józefa II w myśl zasad absolutyzmu oświeconego próba ujednolicenia etnicznego ( w tym przypadku germanizacji ) nowo zdobytych ziem pozostawiła po sobie w Bieszczadach tylko kilka wiosek niemieckich w rejonie Ustrzyk Dolnych.
W 1846 r. szlachta sanocka wzięła dość licznie udział w nieudanej próbie powstańczej; improwizowane oddziały, z których największy utworzyli polscy robotnicy z huty w Cisnej pod dowództwem Józefa Bałharyna, szybko zostały rozpędzone przez chłopów, których podburzyli Austriacy. Z drugiej strony rabacja galicyjska 1848 r. miała w Bieszczadach łagodny przebieg. Choć wiele dworów zrabowano, lecz ofiary śmiertelne były nieliczne, w przeciwieństwie np. do okolic Tarnowa, gdzie zabitych liczono na setki. W niektórych bieszczadzkich wsiach chłopi bronili "swojego" pana, ochoczo natomiast wyprawiając się do sąsiadów. W dwa lata później w Galicji zniesiono powinności pańszczyźniane. Uszczęśliwione gromady wiejskie urządzały uroczyste "pogrzeby pańszczyzny". Niektóre z wystawionych wówczas krzyży pamiątkowych zachowały się do dziś.

Druga połowa XIX w. to okres rozwoju gospodarczego wsi i poszerzania się oświaty, a co za tym idzie, kształtowania się świadomości narodowej ludu wiejskiego. W Bieszczadach, jak na wszystkich ziemiach zamieszkałych przez Rusinów, o rząd dusz walczyły dwie orientacje - narodowy ruch ukraiński i tzw. starorusini, negujący istnienie narodu ukraińskiego i uważający się za odłam narodu rosyjskiego. Ostatecznie górę wzięła pierwsza z nich, choć nie bez oporów. Jeszcze w okresie międzywojennym w wielu wsiach bieszczadzkich słowo "Ukrainiec" nie było identyfikacją narodową, lecz oznaczało świadomego działacza ukraińskiego.
Zimą 1914/15 Bieszczady po raz pierwszy znalazły się "na świeczniku historii". W górach toczyły się niezwykle ciężkie walki pomiędzy Rosjanami usiłującymi przedostać się na południe i wojskami austro-węgierskimi broniącymi rozpaczliwie linii Karpat. W zaciekłych bojach o Przełęcz Użocką w grudniu i Łupkowską w lutym, w nieudanym kontrnatarciu austriackim pod Baligrodem w marcu padły dziesiątki tysięcy ludzi. Straszliwy był los rannych, którzy z braku możliwości ewakuacji po prostu zamarzali na trzydziestostopniowym mrozie. Rozstrzygnięcie zapadło zupełnie gdzie indziej: po przegranej w maju 1915 r. bitwie pod Gorlicami Rosjanie musieli w pośpiechu wycofać się z frontu karpackiego i więcej tu nie wrócili. Pozostały rozrzucone po górach prowizoryczne cmentarze i pojedyncze mogiły żołnierskie, o których dziś w większości nikt już nie pamięta.

Po 1918 r. nowa granica oddzieliła polskie Bieszczady od południowych stoków Karpat, zrywając tradycyjne więzi gospodarcze. Skończył się m.in. dochodowy handel węgierskim bydłem, co przyczyniło się do zubożenia bieszczadzkiej wsi. Podupadła też wielka własność, majątki ziemskie i folwarki jeden po drugim przechodziły w ręce żydowskich przeważnie przedsiębiorców, zainteresowanych przede wszystkim eksploracją lasu, często prowadzoną w sposób rabunkowy.
W latach trzydziestych w Bieszczadach rozpowszechnił się ruch dobrze zorganizowanych wiejskich spółdzielni ukraińskich, które w pewnej mierze wyrugowały panujący dotąd niepodzielnie handel żydowski i przyczyniły się do ostatecznego skrystalizowania świadomości narodowej miejscowych chłopów. Aż do II wojny światowej góry wolne były jednak od konfliktów narodowościowych. Miejscowi Polacy i Ukraińcy żyli w zgodnie, małżeństwa mieszane nie należały do rzadkości. Podczas tzw. powstania leskiego w 1932 r. jedni i drudzy wystąpili solidarnie przeciwko administracji państwowej. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Okupacja hitlerowska była w Bieszczadach względnie mało dotkliwa w porównaniu z innymi regionami kraju. Polski ruch oporu skupiał się w okolicach miast; głębiej w górach, gdzie Polacy stanowili nieliczną mniejszość, działały jedynie szlaki przerzutowe na Węgry. W 1942r. Niemcy dokonali eksterminacji bieszczadzkich Żydów.

Największe egzekucje miały miejsce w Zasławiu ( obecnie dzielnica Zagórza ) oraz Lutowiskach. Polskie oddziały partyzanckie zaczęto organizować dopiero w 1944 r., w ramach akcji "Burza". W tym samym czasie pojawił się w Bieszczadach oddział Mikołaja Kunickiego "Muchy", złożony w dużej mierze z wołyńskich Polaków, lecz podporządkowany sowieckiemu dowództwu. Na górze Stoły w masywie Połoniny Wetlińskiej Kunicki odbierał lotnicze zrzuty zaopatrzenia, staczał liczne utarczki z mniejszymi oddziałami niemieckimi i policją ukraińską. Rozmiary i ranga tych działań są jednak w dawniejszych publikacjach, zwłaszcza w wydanych drukiem wspomnieniach samego "Muchy", mocno wyolbrzymione.
Punktem zwrotnym i najsmutniejszą kartą historii Bieszczadów są lata 1945-47, lata walk z Ukraińską Powstańczą Armią, zakończone całkowitym wysiedleniem ludności w ramach akcji "Wisła".

BIESZCZADY ZDOBYWANE PO RAZ DRUGI

Po deportacji ludności ukraińskiej większa część Bieszczadów przez szereg lat pozostawała bezludna. Tylko w okolice podgórskie w rejonie Leska napłynęli osadnicy z przeludnionych wsi Rzeszowszczyzny. Chętnych na osiedlanie się w górach brakowało, gdyż lepsze warunki można było jeszcze w tym czasie znaleźć na Ziemiach Zachodnich. Zabudowa opuszczonych bieszczadzkich wsi, o ile nie spłonęła w czasie walk, służyła jako rezerwuar budulca i materiału opałowego, po który przyjeżdżali gospodarze nawet z bardzo odległych stron.
Zmianę przyniósł rok 1951, kiedy do Polski wróciły opróżnione z ludności, lecz nieźle zagospodarowane okolice Ustrzyk Dolnych. Na tereny te napłynęła fala przesiedleńców z oddawanego jednocześnie Sowietom skrawka południowej Lubelszczyzny ( około 4,5 tys. osób ). W sześć lat później powróciła z wysiedlenia pewna liczba rodzin ukraińskich. Tylko nieliczne mogły jednak wprowadzić się do swoich dawnych domów, gdyż przeważnie były one już zajęte lub zniszczone. Nie sprzyjało powrotom głęboko zakorzeniona wzajemna nieufność i niechęć Polaków i Ukraińców, a także trudności stwarzane z rozmysłem przez terenową administrację.

Głębiej w górach zrazu powstawały tylko niewielkie osady leśne i hotele robotnicze dla ludzi pracujących sezonowo przy wyrębie. Napływał do nich element bardzo rozmaity: od niespokojnych duchów goniących za przygodą i wyrzutków społecznych uciekających przed ręką sprawiedliwości po statecznych ojców rodzin spod Limanowej czy Nowego Targu, szukających dodatkowego zarobku. Niewielu z nich zakorzeniało się w Bieszczadach na stałe. To żyjące chwilą bieżącą środowisko stwarzało specyficzny klimat, nieźle odzwierciedlony w głośnym filmie Baza ludzi umarłych.
Dopiero od 1958 r. podjęto intensywną akcję osadnictwa rolnego w rejonie Cisnej i Wetliny. Zachętą miały być korzystne, długoterminowe kredyty. Obok prawdziwych rolników zwabiło to sporą liczbę "niebieskich ptaków", którzy nie znaleźli sobie miejsca gdzie indziej. Po zapoznaniu się z urokami życia w Bieszczadach wielu porzucało gospodarstwa. Od 1969 r. od kandydatów na osadników wymagano już praktycznej znajomości gospodarowania w warunkach górskich lub podgórskich. Łącznie przez piętnaście lat sprzedano 1100 gospodarstw, lecz 30% z nich nie utrzymało się.
Na poprawę warunków życia w Bieszczadach wpłynęło ukończenie w 1962 r. budowy głównej szosy, tzw. Dużej Obwodnicy. Po raz pierwszy w historii można było teraz dotrzeć asfaltem do serca gór. W siedem lat później Mała Obwodnica połączyła Hoczew przez Polanę z Czarną; trzecią wielką inwestycją drogową była budowa tzw. Drogi

Obecnie do wszystkich praktycznie bieszczadzkich wsi prowadzą lepsze lub gorsze drogi asfaltowe. W latach siedemdziesiątych powstała ponadto rozległa sieć dróg leśnych, wiodących stokami górskimi i służących wyłącznie do wywozu drewna. W większości są one zamknięte dla ruchu publicznego. Ukończona w 1968 r. budowa wielkiej zapory wodnej w Solinie trwale zmieniła krajobraz północnej części Bieszczadów i stworzyła dla regionu nowe perspektywy rozwojowe, przyciągając masowy ruch turystyczny. W latach sześćdziesiątych pojawiła się w Bieszczadach specyficzna kategoria ludności. Część kiepsko sobie radzących miejscowych PGR-ów przekazano w zarząd Ministerstwu Sprawiedliwości, które zatrudniało w nich więźniów. Jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych funkcjonowało na tych zasadach gospodarstwo w Sredniej Wsi. Innym rodzajem sezonowych "mieszkańców" Bieszczadów byli przez długi czas pasterze z rejonu Podhala, którzy po radykalnym ograniczeniu wypasu w Tatrach znaleźli tu miejsce dla swych owiec.
Od lat siedemdziesiątych w Bieszczadach trwale zagościli harcerze. Początek dała zorganizowana z właściwą tamtym czasom gigantomanią operacja "Bieszczady-40", nawiązująca do obchodów czterdziestolecia PRL; w jej ramach harcerska młodzież z całego kraju miała przyczynić się do "ucywilizowania" zaniedbanego regionu. Choć różnie oceniano tę akcję, a zwłaszcza jej walory wychowawcze, nie można zaprzeczyć, że harcerze wiele uczynili dla miejscowej społeczności, a stanice ZHP wrosły w bieszczadzki pejzaż na stałe.

DZISIAJ

Współcześnie Bieszczady przeżywają bardzo poważny kryzys ekonomiczny. Likwidacji uległy niesprawne i nierentowne PGR-y, których w latach pięćdziesiątych powstało tu aż 53. W 1990 r. podzielił ich los koncern "Iglopol", który w poprzedniej dekadzie przejął w Bieszczadach znaczną część państwowych gruntów i na kilka lat stał się prawdziwą potęgą gospodarczą. Upadły także dwa największe zakłady przemysłowe - kombinaty drzewne w Rzepedzi i Ustianowej. Dawni pracownicy wszystkich tych przedsiębiorstw powiększyli grono bezrobotnych, spora część ruszyła szukać szczęścia w inne strony Polski. Bezrobocie jest bardzo wysokie i nie widać perspektyw szybkiego uporania się z tym problemem. Region ma silnie ujemny bilans migracji i nie wyludnia się tylko dzięki wysokiemu przyrostowi naturalnemu.
A jednak świta nadzieja. W ostatnim czasie mieszkańcy Bieszczadów w coraz większym stopniu nastawiają się na obsługę ruchu turystycznego. Przy głównych drogach wyrastają jak grzyby po deszczu obliczone na turystów sklepiki i sezonowe placówki małej gastronomii, w bardziej popularnych miejscowościach, zwłaszcza wokół Jeziora Solińskiego, w niemal każdym domu oferuje się noclegi o lepszym lub gorszym standardzie lub przynajmniej miejsce pod namioty na przyzagrodowej łące. Pojawiają się także przedsięwzięcia poważniejsze: nowe, prywatne schroniska, luksusowe pensjonaty i hotele, duże, dysponujące bogatą ofertą biura podróży. W znacznej mierze zakładają je dysponujący gotówką przedsiębiorcy spoza Bieszczadów, ale i miejscowym daje to przecież możliwość nieźle płatnej pracy. Wygląda na to, że po tylu latach niefortunnych eksperymentów region odnajduje wreszcie swe właściwe powołanie i zaczyna czerpać korzyści z tego, co ma najwartościowszego: nienaruszonej przez cywilizację dzikiej przyrody, czystych wód i powietrza. To dobra, których cena będzie rosła!



© COPYRIGHT BY a de es 2010
 ALL RIGHTS RESERVED