|
Historia Bieszczad
OD SZLAKU BURSZTYNOWEGO DO
OBWODNICY CZYLI DZIEJE BIESZCZADÓW Z LOTU PTAKA
Trudno mówić o odrębnej historii Bieszczadów i w ogóle o historii
jakichkolwiek gór. Góry bowiem, odległe od wielkich miast, głównych centrów
cywilizacji i ośrodków władzy , z natury rzeczy bywają widownią jedynie
epizodów wielkich wydarzeń i procesów historycznych, które rozgrywają się na
dalekich nizinach, i to zwykle epizodów mniej ważnych. Spróbujmy jednak
naszkicować tło dziejowe, bez którego trudno będzie Czytelnikowi zrozumieć
szczegółowe fakty z przeszłości omawianych w przewodniku wsi i miasteczek.
Kilka najciekawszych tematów historycznych przedstawimy bardziej szczegółowo
w osobnych artykułach, tu więc zasygnalizujemy je tylko.
Pierwsze wiadomości o obecności człowieka na terenie Bieszczadów mamy z III
tysiąclecia przed Chrystusem. W dolinie Sanu ( w rejonie Tarnawy )
archeolodzy odkryli pochodzące z tego okresu ślady pobytu koczowniczych
pasterzy, należących do tzw. kultury ceramiki sznurowej. Około roku 1000
p.n.e. pojawiły się w tych stronach rolnicze ludy kultury łużyckiej, a w
początkach naszej ery gościli tu Celtowie. Z tego samego czasu pochodzą
świadectwa istnienia szlaków handlowych przecinających Karpaty - w kilku
miejscowościach bieszczadzkich odnaleziono monety rzymskie, pozostawione
zapewne przez kupców wyprawiających się po bardzo ceniony wówczas bałtycki
bursztyn.
Pod koniec starożytności przeciągały przez bieszczadzkie przełęcze ludy
germańskie w drodze na Nizinę Panońską, po nich pojawili się Słowianie.
Wszystkie te ruchy ludności nie pozostawiły jednak po sobie trwalszych
śladów. O ciągłości osadniczej możemy mówić dopiero od czasów
wczesnohistorycznych. Wiadomo, że w X w. wokół grodów w Sanoku i Przemyślu
istniały już spore skupiska osad rolniczych.
Od czasów pierwszych Piastów po połowę XIV stulecia tereny dzisiejszych
Bieszczadów wchodziły w skład państwowości ruskiej, początkowo Rusi
Kijowskiej, po jej upadku - samodzielnego księstwa halickiego. Dla samych
gór niewiele z tego wynikało. Stałe osady ludzkie rozwijały się w tym
okresie na pogórzu, gdzie warunki dla rolnictwa były bardziej dogodne. W
górskich dolinach mogły istnieć co najwyżej nieliczne sadyby wzdłuż szlaków
handlowych. Sytuacja uległa zasadniczej zmianie w 1340 r., kiedy Ruś Halicką
przejął po wygaśnięciu dynastii Romanowiczów król Kazimierz Wielki, z
zwłaszcza kiedy w 1387 r. królowa Jadwiga formalnie przyłączyła ją do Korony
Polskiej. Dzisiejsze Bieszczady znalazły się wówczas w składzie ziemi
sanockiej. W ciągu dwóch następnych stuleci, w wyniku energicznej akcji
osadniczej prowadzonej przez rody szlacheckie, które otrzymały w
Bieszczadach wielkie nadania ziemskie, a także przez królewskich starostów z
Sanoka i Przemyśla, powstała znakomita większość bieszczadzkich
miejscowości. Szczególnie wyróżniły się rody Balów i Kmitów, których poddani
do końca XVI w.
zasiedlili odpowiednio doliny Solinki i Sanu aż po przełęcze w głównym
grzbiecie Karpat. Przez kolejne dwa wieki w Bieszczadach nie działo się
wiele, jeśli pominąć przemarsz w 1657 r. sprzymierzonych ze Szwedami wojsk
siedmiogrodzkich Rakoczego, które w odwrocie spustoszyły wsie w dolinie
Osławy, oraz nieustającą, zwykłą na pograniczu plagę rozbójnictwa.
Szczególnie niebezpieczne były wielkie bandy przybywające z południowej,
wówczas węgierskiej strony Karpat; cieszyły się one poparciem tamtejszych
magnatów, czerpiących z tego procederu niemałe zyski. Ci tzw. Tołhaje
potrafili niszczyć całe wsie i mordować lub uprowadzać ich ludność. Dla
obrony przed nimi sanocka szlachta organizowała specjalne oddziały zbrojne,
zwane "smolakami", gdyż służyli w nich przeważnie dobrze znający góry
smolarze.
PRZEZ DZIEJOWE ZAWIERUCHY
Już przy pierwszym rozbiorze Polski w 1772 r., całe górskie pogranicze wraz
z Bieszczadami dostało się pod panowanie austriackie. Nie zmieniło to
zresztą w znaczącym stopniu układu stosunków w górskich wioskach. Tyle że
dawne królewszczyzny przeszły na własność nowego rządu jako tzw. dobra
kameralne; później sprzedawano je na licytacji prywatnym właścicielom.
Podjęta przez cesarza Józefa II w myśl zasad absolutyzmu oświeconego próba
ujednolicenia etnicznego ( w tym przypadku germanizacji ) nowo zdobytych
ziem pozostawiła po sobie w Bieszczadach tylko kilka wiosek niemieckich w
rejonie Ustrzyk Dolnych.
W 1846 r. szlachta sanocka wzięła dość licznie udział w nieudanej próbie
powstańczej; improwizowane oddziały, z których największy utworzyli polscy
robotnicy z huty w Cisnej pod dowództwem Józefa Bałharyna, szybko zostały
rozpędzone przez chłopów, których podburzyli Austriacy. Z drugiej strony
rabacja galicyjska 1848 r. miała w Bieszczadach łagodny przebieg. Choć wiele
dworów zrabowano, lecz ofiary śmiertelne były nieliczne, w przeciwieństwie
np. do okolic Tarnowa, gdzie zabitych liczono na setki. W niektórych
bieszczadzkich wsiach chłopi bronili "swojego" pana, ochoczo natomiast
wyprawiając się do sąsiadów. W dwa lata później w Galicji zniesiono
powinności pańszczyźniane. Uszczęśliwione gromady wiejskie urządzały
uroczyste "pogrzeby pańszczyzny". Niektóre z wystawionych wówczas krzyży
pamiątkowych zachowały się do dziś.
Druga połowa XIX w. to okres rozwoju gospodarczego wsi i poszerzania się
oświaty, a co za tym idzie, kształtowania się świadomości narodowej ludu
wiejskiego. W Bieszczadach, jak na wszystkich ziemiach zamieszkałych przez
Rusinów, o rząd dusz walczyły dwie orientacje - narodowy ruch ukraiński i
tzw. starorusini, negujący istnienie narodu ukraińskiego i uważający się za
odłam narodu rosyjskiego. Ostatecznie górę wzięła pierwsza z nich, choć nie
bez oporów. Jeszcze w okresie międzywojennym w wielu wsiach bieszczadzkich
słowo "Ukrainiec" nie było identyfikacją narodową, lecz oznaczało świadomego
działacza ukraińskiego.
Zimą 1914/15 Bieszczady po raz pierwszy znalazły się "na świeczniku
historii". W górach toczyły się niezwykle ciężkie walki pomiędzy Rosjanami
usiłującymi przedostać się na południe i wojskami austro-węgierskimi
broniącymi rozpaczliwie linii Karpat. W zaciekłych bojach o Przełęcz Użocką
w grudniu i Łupkowską w lutym, w nieudanym kontrnatarciu austriackim pod
Baligrodem w marcu padły dziesiątki tysięcy ludzi. Straszliwy był los
rannych, którzy z braku możliwości ewakuacji po prostu zamarzali na
trzydziestostopniowym mrozie. Rozstrzygnięcie zapadło zupełnie gdzie
indziej: po przegranej w maju 1915 r. bitwie pod Gorlicami Rosjanie musieli
w pośpiechu wycofać się z frontu karpackiego i więcej tu nie wrócili.
Pozostały rozrzucone po górach prowizoryczne cmentarze i pojedyncze mogiły
żołnierskie, o których dziś w większości nikt już nie pamięta.
Po 1918 r. nowa granica oddzieliła polskie Bieszczady od południowych stoków
Karpat, zrywając tradycyjne więzi gospodarcze. Skończył się m.in. dochodowy
handel węgierskim bydłem, co przyczyniło się do zubożenia bieszczadzkiej
wsi. Podupadła też wielka własność, majątki ziemskie i folwarki jeden po
drugim przechodziły w ręce żydowskich przeważnie przedsiębiorców,
zainteresowanych przede wszystkim eksploracją lasu, często prowadzoną w
sposób rabunkowy.
W latach trzydziestych w Bieszczadach rozpowszechnił się ruch dobrze
zorganizowanych wiejskich spółdzielni ukraińskich, które w pewnej mierze
wyrugowały panujący dotąd niepodzielnie handel żydowski i przyczyniły się do
ostatecznego skrystalizowania świadomości narodowej miejscowych chłopów. Aż
do II wojny światowej góry wolne były jednak od konfliktów narodowościowych.
Miejscowi Polacy i Ukraińcy żyli w zgodnie, małżeństwa mieszane nie należały
do rzadkości. Podczas tzw. powstania leskiego w 1932 r. jedni i drudzy
wystąpili solidarnie przeciwko administracji państwowej. Nic nie zapowiadało
nadchodzącej tragedii. Okupacja hitlerowska była w Bieszczadach względnie
mało dotkliwa w porównaniu z innymi regionami kraju. Polski ruch oporu
skupiał się w okolicach miast; głębiej w górach, gdzie Polacy stanowili
nieliczną mniejszość, działały jedynie szlaki przerzutowe na Węgry. W 1942r.
Niemcy dokonali eksterminacji bieszczadzkich Żydów.
Największe egzekucje miały miejsce w Zasławiu ( obecnie dzielnica Zagórza )
oraz Lutowiskach. Polskie oddziały partyzanckie zaczęto organizować dopiero
w 1944 r., w ramach akcji "Burza". W tym samym czasie pojawił się w
Bieszczadach oddział Mikołaja Kunickiego "Muchy", złożony w dużej mierze z
wołyńskich Polaków, lecz podporządkowany sowieckiemu dowództwu. Na górze
Stoły w masywie Połoniny Wetlińskiej Kunicki odbierał lotnicze zrzuty
zaopatrzenia, staczał liczne utarczki z mniejszymi oddziałami niemieckimi i
policją ukraińską. Rozmiary i ranga tych działań są jednak w dawniejszych
publikacjach, zwłaszcza w wydanych drukiem wspomnieniach samego "Muchy",
mocno wyolbrzymione.
Punktem zwrotnym i najsmutniejszą kartą historii Bieszczadów są lata
1945-47, lata walk z Ukraińską Powstańczą Armią, zakończone całkowitym
wysiedleniem ludności w ramach akcji "Wisła".
BIESZCZADY ZDOBYWANE PO RAZ DRUGI
Po deportacji ludności ukraińskiej większa część Bieszczadów przez szereg
lat pozostawała bezludna. Tylko w okolice podgórskie w rejonie Leska
napłynęli osadnicy z przeludnionych wsi Rzeszowszczyzny. Chętnych na
osiedlanie się w górach brakowało, gdyż lepsze warunki można było jeszcze w
tym czasie znaleźć na Ziemiach Zachodnich. Zabudowa opuszczonych
bieszczadzkich wsi, o ile nie spłonęła w czasie walk, służyła jako rezerwuar
budulca i materiału opałowego, po który przyjeżdżali gospodarze nawet z
bardzo odległych stron.
Zmianę przyniósł rok 1951, kiedy do Polski wróciły opróżnione z ludności,
lecz nieźle zagospodarowane okolice Ustrzyk Dolnych. Na tereny te napłynęła
fala przesiedleńców z oddawanego jednocześnie Sowietom skrawka południowej
Lubelszczyzny ( około 4,5 tys. osób ). W sześć lat później powróciła z
wysiedlenia pewna liczba rodzin ukraińskich. Tylko nieliczne mogły jednak
wprowadzić się do swoich dawnych domów, gdyż przeważnie były one już zajęte
lub zniszczone. Nie sprzyjało powrotom głęboko zakorzeniona wzajemna
nieufność i niechęć Polaków i Ukraińców, a także trudności stwarzane z
rozmysłem przez terenową administrację.
Głębiej w górach zrazu powstawały tylko niewielkie osady leśne i hotele
robotnicze dla ludzi pracujących sezonowo przy wyrębie. Napływał do nich
element bardzo rozmaity: od niespokojnych duchów goniących za przygodą i
wyrzutków społecznych uciekających przed ręką sprawiedliwości po statecznych
ojców rodzin spod Limanowej czy Nowego Targu, szukających dodatkowego
zarobku. Niewielu z nich zakorzeniało się w Bieszczadach na stałe. To żyjące
chwilą bieżącą środowisko stwarzało specyficzny klimat, nieźle
odzwierciedlony w głośnym filmie Baza ludzi umarłych.
Dopiero od 1958 r. podjęto intensywną akcję osadnictwa rolnego w rejonie
Cisnej i Wetliny. Zachętą miały być korzystne, długoterminowe kredyty. Obok
prawdziwych rolników zwabiło to sporą liczbę "niebieskich ptaków", którzy
nie znaleźli sobie miejsca gdzie indziej. Po zapoznaniu się z urokami życia
w Bieszczadach wielu porzucało gospodarstwa. Od 1969 r. od kandydatów na
osadników wymagano już praktycznej znajomości gospodarowania w warunkach
górskich lub podgórskich. Łącznie przez piętnaście lat sprzedano 1100
gospodarstw, lecz 30% z nich nie utrzymało się.
Na poprawę warunków życia w Bieszczadach wpłynęło ukończenie w 1962 r.
budowy głównej szosy, tzw. Dużej Obwodnicy. Po raz pierwszy w historii można
było teraz dotrzeć asfaltem do serca gór. W siedem lat później Mała
Obwodnica połączyła Hoczew przez Polanę z Czarną; trzecią wielką inwestycją
drogową była budowa tzw. Drogi
Obecnie do wszystkich praktycznie bieszczadzkich wsi prowadzą lepsze lub
gorsze drogi asfaltowe. W latach siedemdziesiątych powstała ponadto rozległa
sieć dróg leśnych, wiodących stokami górskimi i służących wyłącznie do
wywozu drewna. W większości są one zamknięte dla ruchu publicznego.
Ukończona w 1968 r. budowa wielkiej zapory wodnej w Solinie trwale zmieniła
krajobraz północnej części Bieszczadów i stworzyła dla regionu nowe
perspektywy rozwojowe, przyciągając masowy ruch turystyczny. W latach
sześćdziesiątych pojawiła się w Bieszczadach specyficzna kategoria ludności.
Część kiepsko sobie radzących miejscowych PGR-ów przekazano w zarząd
Ministerstwu Sprawiedliwości, które zatrudniało w nich więźniów. Jeszcze pod
koniec lat osiemdziesiątych funkcjonowało na tych zasadach gospodarstwo w
Sredniej Wsi. Innym rodzajem sezonowych "mieszkańców" Bieszczadów byli przez
długi czas pasterze z rejonu Podhala, którzy po radykalnym ograniczeniu
wypasu w Tatrach znaleźli tu miejsce dla swych owiec.
Od lat siedemdziesiątych w Bieszczadach trwale zagościli harcerze. Początek
dała zorganizowana z właściwą tamtym czasom gigantomanią operacja
"Bieszczady-40", nawiązująca do obchodów czterdziestolecia PRL; w jej ramach
harcerska młodzież z całego kraju miała przyczynić się do "ucywilizowania"
zaniedbanego regionu. Choć różnie oceniano tę akcję, a zwłaszcza jej walory
wychowawcze, nie można zaprzeczyć, że harcerze wiele uczynili dla miejscowej
społeczności, a stanice ZHP wrosły w bieszczadzki pejzaż na stałe.
DZISIAJ
Współcześnie Bieszczady przeżywają bardzo poważny kryzys ekonomiczny.
Likwidacji uległy niesprawne i nierentowne PGR-y, których w latach
pięćdziesiątych powstało tu aż 53. W 1990 r. podzielił ich los koncern "Iglopol",
który w poprzedniej dekadzie przejął w Bieszczadach znaczną część
państwowych gruntów i na kilka lat stał się prawdziwą potęgą gospodarczą.
Upadły także dwa największe zakłady przemysłowe - kombinaty drzewne w
Rzepedzi i Ustianowej. Dawni pracownicy wszystkich tych przedsiębiorstw
powiększyli grono bezrobotnych, spora część ruszyła szukać szczęścia w inne
strony Polski. Bezrobocie jest bardzo wysokie i nie widać perspektyw
szybkiego uporania się z tym problemem. Region ma silnie ujemny bilans
migracji i nie wyludnia się tylko dzięki wysokiemu przyrostowi naturalnemu.
A jednak świta nadzieja. W ostatnim czasie mieszkańcy Bieszczadów w coraz
większym stopniu nastawiają się na obsługę ruchu turystycznego. Przy
głównych drogach wyrastają jak grzyby po deszczu obliczone na turystów
sklepiki i sezonowe placówki małej gastronomii, w bardziej popularnych
miejscowościach, zwłaszcza wokół Jeziora Solińskiego, w niemal każdym domu
oferuje się noclegi o lepszym lub gorszym standardzie lub przynajmniej
miejsce pod namioty na przyzagrodowej łące. Pojawiają się także
przedsięwzięcia poważniejsze: nowe, prywatne schroniska, luksusowe
pensjonaty i hotele, duże, dysponujące bogatą ofertą biura podróży. W
znacznej mierze zakładają je dysponujący gotówką przedsiębiorcy spoza
Bieszczadów, ale i miejscowym daje to przecież możliwość nieźle płatnej
pracy. Wygląda na to, że po tylu latach niefortunnych eksperymentów region
odnajduje wreszcie swe właściwe powołanie i zaczyna czerpać korzyści z tego,
co ma najwartościowszego: nienaruszonej przez cywilizację dzikiej przyrody,
czystych wód i powietrza. To dobra, których cena będzie rosła!
© COPYRIGHT BY a de es 2010
ALL RIGHTS RESERVED |